wtorek, 5 czerwca 2018

Dekomunizacja ulic - w sumie, to jestem "za"...

Na początku mną trząchnęło. I to tak porządnie, bo mam przyjemność mieszkać przy jednej z najsłynniejszych dekomunizowanych ulic - warszawskiej Armii Ludowej, obecnie, choć być może już niedługo - Kaczyńskiego.

I tak początkowo aż się gotowałem, aż planowałem jakieś głupie akcje typu mazanie farbą po nowych tabliczkach, ale mi przeszło. Dlaczego?

No bo tak - z jednej strony, to straszny wstyd teraz zamówić pizzę, taxi czy kuriera. Ale drobiazg - zamawiam na tyle rzadko, że do przełknięcia. Adres korespondencyjny w instytucjach, które mogły do mnie pisać, został na Armii Ludowej - nie zamierzam aktualizować, a oni zwykle wysyłają pocztą, która ogarnie po starym adresie.

Z drugiej jednak strony, zmiana nazwy ulicy przyniosła mi dwie bardzo wymierne korzyści finansowe, to znaczy - jedną od razu, drugą prawdopodobną.

Ta prawdopodobna to taka, że być może stanieją czynsze w okolicy - wiadomo, że cała długa ulica bardzo straciła na atrakcyjności.

Po drugie, mam miesięcznie kilkadziesiąt złotych mniejsze wydatki na woreczki do sprzątania po psie - teraz gówno idealnie pasuje do nazwy ulicy, szkoda ruszać.