czwartek, 4 kwietnia 2019

Twoja wina, Twoja bardzo wielka wina

Nie waż się, droga koleżanko, drogi kolego, brać udziału w Czarnym Proteście czy innej tego typu inicjatywie, skierowanej przeciwko katolubnym pomysłom rządzących.
Nie waż się, bo to Twoja wina.

Jak zaostrzą prawo aborcyjne, to będzie wyłącznie Twoja wina.
Kiedy dalej będą się sprzeciwiać legalizacji związków partnerskich, to będzie Twoja wina.
Kiedy dalej będą odmawiać praw osobom LGBT, to też będzie Twoja wina.

Twoja wina, Twoja wina, Twoja bardzo wielka wina.


"Co on pierdoli?" - zapytacie. Objaśniam.


Pytanie numer jeden: Masz dziecko? Planujesz mieć dziecko? Chcesz mieć dziecko? Bierzesz pod uwagę posiadanie dziecka? Jeśli odpowiedź na którekolwiek z pytań brzmi "TAK", przejdź dalej. Jeśli "NIE" - też przejdź dalej, bo może Twoi znajomi odpowiedzieli "TAK".

Pytanie numer dwa: Czy chcesz chrzcić dziecko? Planujesz chrzcić dziecko? Zamierzasz chrzcić dziecko? Zwłaszcza, jeśli nie jesteś osobą specjalnie wierzącą, ale ochrzcisz, bo:

  • babcia umrze z żalu jeśli nie ochrzcisz
  • co ludzie powiedzo
  • wujek cofnie dotację
  • dziecku będzie przykro jak nie pójdzie z innymi do komunii
  • bo wszyscy chrzczą
  • inny, randomowy powód nie wynikający z Twojej silnej wiary
Masz "TAK" przy którejkolwiek opcji? Nawet takie "BYĆ MOŻE"?

W takim razie TO TWOJA WINA. Twoja bardzo wielka wina.

Bo Twoje dziecko, które w przyszłości zapewne będzie mieć równie głęboko wyjebane na kościół co Ty dziś, mimo tego w momencie chrztu stanie się katolikiem. Nie, nie wyrosną mu skrzydełka, nie stanie się przez to upośledzone, nie zacznie słyszeć głosów. Stanie się katolikiem. STATYSTYCZNYM katolikiem. Zasili grono około 95% STATYSTYCZNYCH katolików w tym kraju.

Czy wiesz, co oni robią tym misiem tą statystyką?
Zasłaniają się. Nie, nie zasłaniają. Podpierają.

Przy każdej okazji, kiedy chcą zmienić prawo w kwestiach społecznych na jeszcze bardziej antyludzkie.
Nie złagodzą ustawy antyaborcyjnej, bo jest to nie do pomyślenia w katolickim społeczeństwie.
W katolickim kraju nie ma miejsca na prawa LGBT.
Tylko małżeństwo katolickie to prawdziwa rodzina. 
Dla katolika niedopuszczalne jest in vitro.

A statystycznych katolików mamy 95%. Przepraszam, po Twojej decyzji o chrzcie już 95,001%. Gratuluję.


Że co? Że "to tylko jedno dziecko"? Tak, podobnie jak w wyborach "to tylko jeden głos" - a potem mamy to, co mamy. Z tą ogromną różnicą, że w wyborach - za cztery lata możesz zmienić zdanie. Katolikiem statystycznym dziecko nie przestanie być NIGDY. Nawet jeśli dokona apostazji lub zostanie ekskomunikowane, nawet jeśli zmieni wyznanie. Chrztu cofnąć się nie da, tym samym wymazać z ksiąg i statystyk.

Zatem ponawiam pytanie: Czy chcesz chrzcić dziecko? Planujesz chrzcić dziecko? Zamierzasz chrzcić dziecko? Nawet jeśli nie wynika to wprost z Twojej głębokiej wiary?

Spierdalaj zatem. I nie waż się pokazywać na protestach, gardłować na Facebooku przeciwko "dobrej zmianie", ustawiać profilowych i ganiać z czarną parasolką.

Bo to Twoja bardzo wielka wina.


wtorek, 5 czerwca 2018

Dekomunizacja ulic - w sumie, to jestem "za"...

Na początku mną trząchnęło. I to tak porządnie, bo mam przyjemność mieszkać przy jednej z najsłynniejszych dekomunizowanych ulic - warszawskiej Armii Ludowej, obecnie, choć być może już niedługo - Kaczyńskiego.

I tak początkowo aż się gotowałem, aż planowałem jakieś głupie akcje typu mazanie farbą po nowych tabliczkach, ale mi przeszło. Dlaczego?

No bo tak - z jednej strony, to straszny wstyd teraz zamówić pizzę, taxi czy kuriera. Ale drobiazg - zamawiam na tyle rzadko, że do przełknięcia. Adres korespondencyjny w instytucjach, które mogły do mnie pisać, został na Armii Ludowej - nie zamierzam aktualizować, a oni zwykle wysyłają pocztą, która ogarnie po starym adresie.

Z drugiej jednak strony, zmiana nazwy ulicy przyniosła mi dwie bardzo wymierne korzyści finansowe, to znaczy - jedną od razu, drugą prawdopodobną.

Ta prawdopodobna to taka, że być może stanieją czynsze w okolicy - wiadomo, że cała długa ulica bardzo straciła na atrakcyjności.

Po drugie, mam miesięcznie kilkadziesiąt złotych mniejsze wydatki na woreczki do sprzątania po psie - teraz gówno idealnie pasuje do nazwy ulicy, szkoda ruszać.

poniedziałek, 7 września 2015

Manifestacja przeciwko imigrantom? Tak, ale...

Drodzy narodowcy, inicjatorzy zbliżających się manifestacji przeciwko imigrantom.

Na początek mam prośbę, aby umiejący czytać przekazali poniższe słowa pozostałej większości.

Mam pewne przemyślenia co do inicjatywy manifestacji. Tzn wiem, że głównie chodzi o zadymę, a dopiero później o jakieś ideały czy coś, ale napiszę swoje tak czy inaczej.

Róbcie te manifestacje. Popieram, a gdyby nie inne plany, sam bym poszedł. Pod jednym warunkiem, o który właśnie zamierzam zaapelować.

Hasełka "przeciwko imigrantom" i inne bzdety, nie mają szans przebicia. W tej materi zrobimy to, co każe nam UE i manifestacja nic nie zmieni, niepotrzebnie wydeptane kilometry i niepotrzebnie zdemolowane pokojowo pół miasta.

Idźcie i domagajcie się, ale czegoś zupełnie innego. Czegoś, co ma jakiekolwiek szanse powodzenia. Czego Unia nam chyba nie zabroni.

Domagajcie się zdecydowanie łatwiejszego dostępu do broni i całkowitej zmiany przepisów o obronie koniecznej.

Walczcie nie o to, żeby imigrantów nie wpuszczać - bo na to nie ma szans. Walczcie o swoje prawo do obrony. Pozwólcie im u nas mieszkać - bo czemu nie? Nie pozwólcie im za to zrobić nam drugiego Lesbos czy Paryża.

A przy okazji, w razie jakiegoś innego, poważniejszego konfliktu nie bedziemy musieli liczyć na nasze oba czołgi - znacząco obronimy się sami.

O to walczcie i tego żądajcie.

Oczywiście, jednocześnie trzeba zaostrzyć kontrole i kary, żeby broń nie była wykorzystywana do akcji typowo rasistowskich, a wyłącznie do obrony. Ale to da się zrobić.

sobota, 5 września 2015

Uchodźcy - proste rozwiązanie

Tak sobie czytam i czytam, co ludzie wypisują na temat fali uchodźców - lub jak kto woli imigrantów - zmierzającej w naszym kierunku. Czytam argumenty zwolenników i  przeciwników ich przyjęcia i tak się zastanawiam - a czy nie można tego załatwić w najprostszy możliwy sposób? Czy musimy zawsze na siłę być "demokratyczni"?

Ten kraj wymaga nakładów finansowych w zupełnie innych obszarach i sądzę, że nawet najzagorzalsi zwolennicy przyjęcia uchodźców to widzą. Sądzę też, że widzą i wiedzą, że ich przyjęcie MUSI nieść zagrożenia dla naszego porządku i bezpieczeństwa (nie twierdzę, że to sami terroryści, ale twierdzę, że terroryści musieliby być idiotami, żeby nie skorzystać z tak świetnej okazji do całkowicie legalnego dostania się do krajów europejskich, na tychże krajów - o ironio - koszt).

Rzecz jest więc tak banalna, jak banalne jest przygarnięcie psa ze schroniska (to nie miało na celu rasistowskiego porównania, porównuję sytuację, nie istoty, których dotyczą). Chcesz mieć u siebie w domu? W porządku! Ale w porządku pod warunkiem, że:
a) poniesiesz nakłady finansowe z własnej kieszeni
b) odpowiadasz karnie, kiedy Twój podopieczny coś odjebie.

Szybciutko - niech zwolennicy wpisują się na listy, potem określi się składkę od łebka (wysokość zależna od wzoru "ilość kasy potrzebna na przyjęcie uchodźców/liczba zwolenników), podpisze stosowne umowy. I jak któraś z tych nieszczęsnych kobiet z dzieckiem, do złudzenia przypominająca 20-paro letniego nieroba, się wysadzi gdzieś w Polsce, to osoby z umowami z własnej kieszeni pokrywają wszystkie koszty - odszkodowań, remontów, odbudowy, etc.

Nie? Dlaczego nie? Dlaczego JA mam za to płacić?
Ja wziąłem psa, leczę go i karmię na własny koszt, a jak kogoś pogryzie to ja odpowiem, a nie "społeczeństwo" tudzież "skarb państwa".

Państwa, którego - pamiętajmy - zupełnie na to nie stać.

środa, 12 sierpnia 2015

Profanacja znaków narodowych - równi i równiejsi?

Od rocznicy Powstania Warszawskiego minęło już parę dni, ale w dniu obchodów tknęła mnie taka myśl: jak to jest z tą profanacją znaków narodowych? I co w ogóle jest znakiem narodowym?

Oczywiście prawodawstwo w tej materii coś tam zakłada, na pewno znakami chronionymi są flaga czy godło. Ale co z takim symbolem Polski Walczącej, czyli charakterystycznej litery P z "kotwicą"?

No właśnie. Nie wiem, czy prawo chroni ten znak w jakiś szczególny sposób, jednak chyba większość osób się zgodzi, że jest on ważnym symbolem narodowym. I jako taki nie powinien być profanowany.

Idźmy dalej - a co to w ogóle znaczy "profanacja"? Poza przykładami drastycznymi a oczywistymi, jak niszczenie, smarowanie gównem, mazanie farbą itd. Co jeszcze może być profanacją? Czy możemy nią nazwać - na przykład - zestawianie takiego znaku na jednym obrazie z symbolem, na przykład, wrogiej ideologii?

Dajmy na to, że zakładam koszulkę, na której znajduje się znak PW w sąsiedztwie sierpa i młota. Albo swastyki. Oczywiście skomponowane tak, aby dać do zrozumienia, że te symbole się łączą.

Czy to profanacja? Osobiście sądzę, że tak. Samo Powstanie można oceniać różnie, jednak ten symbol jest dla Polaków czymś zgoła świętym. Czy zatem zestawienie go i przyrównanie do innego symbolu, symbolu obcej i rdzennie wrogiej ideologii jest w porządku?

Większość odpowie, że nie jest w porządku, ba - jest bardzo chujowym posunięciem. Posunięciem, od którego narodowcy zaszczekaliby się na śmierć.

Dlaczego więc sami narodowcy ten znak, znak Polski Walczącej, profanują? Dokonując wymienionego powyżej zestawienia z symbolem z gruntu złej i wrogiej ideologii?

Dlaczego profanują go zakładając koszulki ze znakiem PW i krzyżem? Im wolno profanować?